czwartek, 11 grudnia 2008

Happy go lucky - wątek flamecno ;-)

Do kin wlasnie wszedl nowy film Mike Leight "Happy go Lukcy" - czyli to co nas uszczesliwia...

W filmie pojawia się wątek flamenco ;-))) Bohaterka idzie na lekcje tańca...hmmm mozej pierwsze lekcje wygladaly podobnie ;-)))

Pierwsza czesc:


Goraco polecam druga czesc lekcji - "Walka z compasem ;-)))


Filmu jeszcze nie widzialam, ale wsrod moich znajomych nie ma najlepszych ocen.
Radość w przeciętności. Przeczytajcie recenzje z Filmweb.pl i sami zdecydujcie czy warto isc ;-)

Ironista i społecznik kina Mike Leigh zaskoczył widzów pogodną opowieścią o tym jak czerpać radość z życia w mało sprzyjających okolicznościach przyrody. Po płaszczykiem pozytywnego przesłania skrywa jednak te same co zawsze lęki i obawy.

Z pozoru życie Poppy nie jest usłane różami. Ma 30lat, a więc jest w momencie pierwszych życiowych podsumowań, a te nie powinny prowadzić do szczególnie pozytywnych wniosków. Bohaterka wykonuje jeden z najbardziej niewdzięcznych zawodów świata, a mianowicie pracuje w przedszkolu, finansowo jej się nie przelewa – od 10 lat mieszka z koleżanką w sublokatorskim mieszkaniu. Największa emocje w jej życiu to weekendowe wypady z koleżankami. Jej świat to model przeciętności, ale jej życiowe podejście dalekie jest od normy. Poppy jest wcieleniem optymizmu, ale nie tego naiwnego kandydowskiego przekonania, o tym, że "żyjemy w najlepszym z możliwych światów", ale wynikającego z pogodzenia się z przeciętnością rzeczy. Jej radość wynika ze stoickiej z ducha rezygnacji i akceptacji rzeczywistości, zgodnie z mottem "wyzbyj się wszelkich oczekiwań".

Mike Leigh obok Kena Loacha przez lata uchodził za najbardziej przenikliwego portrecistę brytyjskiego społeczeństwa, z niepokojem, ale i fascynacją opowiadający o ludziach jako galernikach póz, ról społecznych, "więźniach kultury", tego gorsetu nie pozwalającego na autentyczną ekspresję. W ten świat wpuszczał bohatera, który burzył pozorny ład – jak anarchistyczny bohater "Nagich", czy czarnoskóra córka w "Sekretach i kłamstwach". W "Happy Go Lucky, czyli co nas uszczęśliwia" tej ambicji zmiany rzeczywistości już nie ma. Poppy nie chce nikogo zbawiać, przebudzić, zaniepokoić. Chce żyć, bawić się, popływać łódką w parku, przejść nad traumami codzienności bez ich egzorcyzmowania. Leigh wprowadza wątki mogące wskazywać na jakiś życiowy zwrot – jak postać obłąkanego bezdomnego, czy psychopatycznego instruktora jazdy, ale zmiana nie zachodzi. Poppy jej nie potrzebuje, jest pogodzona ze sobą i światem.

"Happy Go Lucky…" przez swój stoicyzm niesie pocieszenie bez nachalności, podkręcania, słodzenia. Dla Leigh świat wciąż jest miejscem nieszczególnie rajcującym, w tle pojawiają się te same co wcześniej lęki i obawy. Zmienił się tylko ton i nastawienie. Na starość Mistrz spogląda na rzeczywistość zdecydowanie łagodniej, z pogodą rezygnacją podszytą subtelną nadzieję. Świat nie jest pop – jest Poppy.

Michał Burszta
Filmweb.pl

Brak komentarzy: